sobota, 20 września 2014

Pamir

Góry Pamir - 2 tygodnie to jest niewiele żeby poznać, żeby zwiedzić choć ułamek tego miejsca. Jest tam tyle pasm, a nieznaczna część jest widoczna z Pamir highway którą można przejechać samochodem lub rowerem. To jest ułamek, promil tego co naprawdę oferuję Pamir. Reszta jest ukryta dla większości śmiertelników. Podróżując wzdłuż Pamir Highway widziałem setki form i kolorów. Są to setki kilometrów dróg ciągnących się z zachodu na wschód. Tak jak kiedyś karawany przemierzały jedwabny szlak , tak teraz choć trochę udało mi się posmakować tego miejsca. Niestety tylko posmakować, rzekłbym to było tylko chwilowe zachłyśniecie się powietrzem, smakiem potraw, ułamek sekundy kolorów w oku. Było - minęło. Niby 2 tygodnie to dużo, jednak jak na taką przestrzeń to mało, no prawie nic nie znaczący moment. Tak tylko chwila, jak wyjście do kina - krótki seans przeleciał za szybko, nie obejrzałem się gdy po 2 tygodniach wracałem tą sama drogą która wcześniej jechałem. Wtedy z otwartą buzią i oczami pełnymi łez radości nie mogąc się nadziwić jaki świat jest piękny, ile tu kolorów, barw i kształtów - jechałem wtedy do przodu, ku przygodzie. Teraz wracałem z otwartą buzią i łzami w oczach nie mogąc się nadziwić: dlaczego to już minęło??? Czy kiedyś tu wrócę jeszcze??? Z każdą chwilą oddalałem się od gór Pamiru - wielkich i majestatycznych, pokrytych śniegiem w górnych partiach i ukazujących setki kolorów w niższych częściach.
Jechałem znów wczoraj terenówką z miejscowymi, za oknem migały mi obrazy z przed 2 tygodni, wieczorem kolory się zmieniły, krajobraz inaczej wyglądał o zachodzie słońca, jak inny świat. Kolory nabierały nasycenia, były bardziej cieplejsze, kontrasty bardziej wyraziste.
Na jednym odcinku Pamir highway musieliśmy się zatrzymać by pomóc trójce turystów z samochodem. Ich stara zdezelowana łada kupiona w Biszkeku za 300 dolarów odmówiła im posłuszeństwa na jednym z odcinków drogi. Po naprawie ruszyli dalej. My natomiast po zmroku, przed Osz złapaliśmy gumę. Wymiana koła nie trwała długo, może dzięki temu że przyświecałem kierowcy i reszcie swoją latarką. Bez światła na pewno było by trudniej zmienić koło na całkowicie ciemnej drodze. Później przed samym Osz zostałem zaproszony przez kierowcę na nocleg do domu jego rodziny. Przespałem noc na werandzie na świeżym powietrzu, a i tak miałem spędzić noc pod namiotem.
Wiem jedno: że zostawiłem cząstkę siebie w tym miejscu, będę tęsknił, już tęsknię.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz