piątek, 5 września 2014

Biszkek

Miasto Biszkek, przez prawie cały rok jest tu ciepło, a nawet gorąco, 40 stopni latem. Zakurzone chodniki i zadymione spalinami samochodów ulice. Dookoła ludzie z wyglądu całkiem europejskiego jak i lekko skośnoocy Azjaci. Mieszanka ras. Jest tu dużo Rosjan, Ukraińców jak i Niemców którzy zostali wywiezieni po II W Ś. Ze wschodu przyjeżdżają mongołowie, Uzbecy, rodowitych Kirgizów jest tu niewielu.
Stare miasto - blokowisko, krzywe chodniki - na pewno nie jest przyjazne inwalidom na wózkach. Wzdłuż ulic biegną kanały z wodą, czasem są one przykryte popękanymi płytami, czasem tych płyt w ogóle nie ma, gdzie być powinne. Studzienki kanalizacyjne często bez pokryw zioną czarną dziurą na środku ulicy. Wiszący most dla pieszych z urwanymi 2  z 4 uchwytami - jest połowa lin, most wisi nie jest źle, póki się nie zarwie całkowicie.
W oddali widać pobliskie góry z zaśnieżonymi szczytami, oddalone około 40 km od centrum.
Na ulicach często stoją stragany z jedzeniem, pod parasolami siedzą panie sprzedając z wielkich beczek kwas chlebowy, mrożoną herbatę i ćelap - taki napój mleczny, niby jogurt niby maślanka z wodą, bardzo pyszny. Są tego 2 rodzaje, a może i więcej, ale ja próbowałem dwóch. Jeden to normalny zwykły napój, drugi jest z dodatkiem zmielonego zboża - jest bardziej pożywny.
Gdzieniegdzie także można napić się wody z saturatora.
Tak mniej więcej wygląda Biszkek, jak każde stare post-rosyjskie miasto.
Tego dnia mogłem też zobaczyć jak wyglądają Kirgiskie uniwersytety. Wraz z moją hostką z CS pojechałem na miasto, musiała załatwić kilka spraw związanych ze swoimi studiami. Pierwszego września zaczynają naukę uczniowie jak i studenci.
Następnie poszliśmy do sklepu turystyczno-wędkarskiego Robinzon, by kupić butlę z gazem. W internecie przed.wyjazdem znalazłem informację że właśnie tam można znaleźć butle takie jak robi primus.
Jednak można znaleźć jeszcze kilka ciekawych miejsc w mieście. Najciekawsze są chyba bazary, na których można znaleźć prawie wszystko: mydło i powidło, coś zjeść domowej roboty i kupić potrzebne przedmioty.
Mi także się Osz bazar podobał, pokręciliśmy się pomiędzy straganami przyglądając się transakcjom miejscowych ludzi.
Następnie poszliśmy pochodzić po parkach, których w Biszkeku jest kilka. Wyglądają całkiem nieźle, są fontanny czasem nieczynne, było i wesołe miasteczko w jednym z nich.
Wieczorem posiedzieliśmy na głównym placu przyglądając się życiu miasta. Jak już było całkiem ciemno, złapaliśmy marszrutkę pod nasz dom. Wieczorem udało mi się jeszcze porozmawiać z dziadkami Katrin - bardzo mili i uprzejmi ludzie. Kolejny dzień minął bardzo szybko i szkoda było wyjeżdżać.













1 komentarz: