czwartek, 3 grudnia 2015

W dół.

13 dzień.
Dzisiejszej nocy spadł śnieg. Kilkucentymetrowa warstwa białego puchu przykryła wszystko dookoła. Z rana promienie słoneczne zaczęły powoli rozpuszczać białą kołderkę. Gdzieniegdzie ciemne skały znów zaczęły się wychylać, i ciemna ziemia się ukazywać.
Dzisiaj mieliśmy zacząć schodzić w dół.
Wyszliśmy około 10 niespiesznie tracąc wysokość. Chmury przykryła częściowo niebo,  chowając wyższe partie gór. Zaszliśmy już poniżej 5000m wiał zimny wiatr. Roztopiony śnieg tworzył gdzieniegdzie kałuże błota. Szliśmy szeroką, płaska doliną, pokrytą kamieniami. Z obydwu stron ciągnęła się wysokie wzniesienia. Kamienne murki tworzyły zagrody dla jaków. Otoczenie przypominało walijski krajobraz, z jedną różnicą wysokość ponad 4000 m. Doszliśmy do małej wioski Pheriche, jeszcze kilka miesięcy temu całkowicie zrównanej z ziemią podczas trzęsienia ziemi. Teraz zupełnie już odbudowana, nowe domki i zabudowania. Zjedliśmy w końcu obfity i smaczny obiad za niewielkie pieniądze. Ceny żywności w wyższych partiach już nas zaczęły przekazać.
Teraz jak najszybciej w dół.
Teraz droga prowadziła wzdłuż głębokiego kanonu, gdzie na dnie szumiała spieniona rzeka.
Mijaliśmy domki i zabudowania rozrzucone wzdłuż szlaku. Wyglądało to malowniczo. Kolorowe dachy i prymitywne chałupki stojące na skraju urwiska, po bokach strzeliste szczyty gór.
Miejscowi znosili drewno w koszach na plecach.
Pod wieczór doszliśmy do Pangboche. Nocleg w pobliżu klasztoru, na wysokiej skarpie. Ze ścieżki widok na Everest, Lotse i Nuptse.






























1 komentarz: