sobota, 19 grudnia 2015

Święte miasto.

Rzeki moczu, góry exkrementow. Na chodnikach kupy krowiego, psiego i cholera wie jakiego jeszcze gówna. Tubylcy stają pod murem i sikają do rynsztoku. Krowy chodzą i zjadają z chodników śmieci, resztki żywności, żygowiny. Przechodząc w ciasnych zaułkach trzeba uważać żeby nie wdepnąć w kałuże moczu. Ostry zapach bije w nos.
Po stromych schodach spływają strużki sików z wyższych parti miasta.
Na brzegu rzeki rozkładają się zwłoki szczeniaków, unoszą się na powierzchni wody jak nabrzmiałe jak balony. Śmieci mieszają się z piaskiem, czasem tworząc brunatny maź falująca pod wpływem przepływających łodzi.Obok kąpią się tubylcy. Oblewają się święta wodą z rzeki, obmywają twarz, nabierają wody w usta. Kilkadziesiąt metrów dalej płoną stosy ludzkich zwłok. Ok 200-300 dziennie. Stos pali się około 3 godzin. Spalone popioły zarzucają do rzeki.
Suka oblizuje umierającego, wychudzonego szczeniaka. Jeszcze żyje, unosi mu się lekko brzuch, ale głową już nie da rady poruszyć.
Jedynie nad dachami latają cicho kolorowe latawce, małpy spacerują po dachach.
 Oto święte miasto Varanasi.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz