piątek, 11 grudnia 2015

Katmandu

9-11 grudnia
Kathmandu - szare zakurzone miasto, pełne hałaśliwych motorów. Wiele zabytków na Durbar Square zostało zniszczonych prze trzęsienie ziemi które nawiedziło Nepal na początku roku.
Niektóre budynki stoją jeszcze podparte drewnianymi deskami, ale widać ze mogą runąć lada chwila.
Czasem strach było przechodzić ciasnymi uliczkami przy których wątłe belki podpierały wybrzuszone ściany budynków.
Na ulicach stragany i jadłodajnie. Pełno śmieci i wałęsających się psów. 
Zastanawiałem się kto kupuje twe wszystkie towary , skoro rzadko było widać kupujących jakieś ubrania sprowadzane z zagranicy. Turystów było tylko widać na Durbar Square i w dzielnicy Thamel - gdzie jest dużo hosteli i sklepików z pamiątkami i podróbkami turystycznych ciuchów. 
Powietrze jest zapylone , i czuć dym ognisk i piecyków wystawionych na ulicę do przygotowywania posiłków.
Na ulicy można całkiem tanio i smacznie zjeść. Pełno jest przewoźnych garkuchni z palnikiem i kilkoma garnkami. To jest widok w większości azjatyckich miast.
Kolejnego dnia 11 grudnia pojechaliśmy z Tomkiem do Bhaktapur - spokojne miasteczko z zabytkowymi uliczkami. Oddalone od Kathmandu o kilkanaście kilometrów. kilka placów ze świątyniami, częściowo zniszczonymi przez trzęsienie ziemi. spędziliśmy tam kilka godzin. Powrót na dachu autobusu. 
Następnie sam udałem się do świątyni małp, leżącej na wzniesieniu z którego roztaczał się ładny widok na całe Katmandu. 
Małpy chodziły po murach , wspinały się po drzewach i leżały na chodnikach po których przechadzali się ludzie.
Wieczorem wróciłem do naszego hostelu , kupując po drodze pierożki mo-mo za śmieszne pieniądze 50 rupii.

































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz