piątek, 10 października 2014

Istambuł - pierwszy kontakt

Istambuł to wielkie miasto jedne z największych w Europie , jak nie największe.
Zamieszkuje go ponad 15 milionów ludzi. Położony na dwóch kontynentach, rozdzielony cieśniną Bosfor.
Po wylądowaniu w Azjatyckiej części Istambułu na lotnisku Sabiha Gokcen, wsiedliśmy w rejsowy autobus, który dowiózł nas pod centrum miasta. Podróż trwała około godziny.
Od razu rzuciło mi się w oczy - że Istambuł to całkiem nowoczesne miasto, całkiem odmienne od tych miejsc które zwiedzałem przez ostatni miesiąc.
Szerokie i równe drogi, masa nowych samochodów, wysokie wieżowce.
Dawno nie widziałem takich widoków, jedynie szare, post rosyjskie, odrapane bloki w Biszkeku.
Wysiedliśmy z Autobusu i prawie od razu trafiliśmy w tłumy zagranicznych turystów.
Plan na dzisiaj to; kupić butlę z gazem, znaleźć transport do Kapadocji, i zorientować się w noclegach jak wrócimy tu za 3 tygodnie.
Skierowaliśmy się na ulice ze sklepami turystycznymi. Kinga zawczasu wynotowała znalezione w internecie adresu sklepów w których można kupić butlę z gazem.
Informację okazały się bardzo przydatne i sprawdzone. Na ulicy Necatibey znaleźliśmy sklep , a właściwie kilka sklepów turystycznych z butlami do systemu Primus 500g za ok 45-48TL. Później okazało się że w okolicy na ulicy Kemeralti jest także kilka innych sklepów turystycznych całkiem dobrze wyposażonych, były też inne butle np, campingas , a także widzieliśmy sprzęt i ubrania polskiego campusa , czy alpinusa.

Gdy już mieliśmy załatwioną jedną sprawę skierowaliśmy się dalej w kierunku poszukania jakiejś informacji turystycznej.
Przeszliśmy mostem Galata przez zatokę złoty róg, przedzielającej europejską część Istambułu na część północną i południową.
Interesującą rzeczą na tym moście są dziesiątki jak nie setki wędkarzy łowiących ryby.
Młodzi i starzy, nawet kobiety. Osoby ubrane w garnitury jak i dresy. Wszystkich ich łączyło to że mieli zestaw wędkarski , czasem jakieś wiaderko czy inny pojemnik. Niektórzy mieli po kilka wędek i spędzali tu długie godziny , inni przyszli na chwilę złowić jakaś rybkę , czy po prostu spotkać się ze znajomymi.
Ciekawy to był widok , gdy z mostu zwisają setki cieniutkich żyłek lśniących w promieniach słońca - wyglądało to jakby wielki pająk oplatał most swoją pajęczyną.
po drugiej stronie mostu musieliśmy przejść podziemnym przejściem dla pieszych pod szeroką ulicą .
Był to niezły kop dla naszych oczu i uszu . Tłum ludzi , turystów jak i miejscowych cisnących się w ciasnym przejściu. Schodziło się po schodkach i można było ujrzeć rzekę ludzi. Po bokach przejścia ustawione były jakieś kramy z świecącymi i wydającymi różne dźwięki zabawkami . Latające samolociki , ptaki , śmiejące się lalki.  Gdzieniegdzie stoiska z zegarkami i innymi drobnymi rzeczami . Dookoła sprzedawcy nawołujący do kupienia ich towarów - istny harmider.
Po drugiej stronie można było odetchnąć już świeżym powietrzem.
Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy informację turystyczna na dworcu kolejowym Sirkeci - kiedyś to był ostatni przystanek Orient Expresu.
Pan w informacji jakoś nie był specjalnie miły - z łaską pokazał na mapie nam gdzie znajduje się najbliższe biuro turystyczne sprzedające bilety autokarowe. Kilka uliczek od dworca swoją siedzibę ma przewoźnik Kamil Koc. Innych Pan nam nie pokazał - chcieliśmy porównać ceny. Zdecydowaliśmy że nie będziemy już gdzieś chodzić i szukać , tylko pójdziemy do tego zaproponowanego.
Okazało się że ceny nie są jakieś wysokie , a nawet niższe niż znalezione w internecie . Kupiliśmy bilet na 20 , dostaliśmy także namiary na loty balonem .
Zostawiliśmy plecaki - teraz mieliśmy czas wolny, mogliśmy odpocząć, coś zjeść i zorientować się w noclegach.
Pokręciliśmy się po starych uliczkach, gdzieniegdzie zaglądając i pytając o cenę noclegu .Przez przypadek trafiliśmy także pod Hagię Sofię - chociaż tego na początku nie wiedzieliśmy.
Tak  minął nam czas do wieczora. Przed 20 zjawiliśmy się w umówionym miejscu, gdzie czekało jeszcze kilkoro innych turystów na ten sam autobus.
Po jakimś czasie podjechał busik , który wywiózł nas z centrum na właściwy dworzec autobusów dalekobieżnych.
Tam także panował chaos, ruch i ścisk. W rzędach stały autobusy różnych przewoźników z wyświetlonym miejscem docelowym i godziną odjazdu , co jakiś czas kilka odjeżdżało i zaraz ustawiały się kolejne samochody .
Na początku sam nie wiedziałem co się tu dzieje. Dopiero po jakimś czasie ogarnąłem ten chaos i zrozumiałem o co chodzi. Czasem do poczekalni wchodził jakiś człowiek krzyczał nazwę miejscowości do której podstawił się właśnie autobus - wtedy część ludzi ruszała ze swymi tobołami, walizkami , plecakami i pudłami i ładowali się do autokaru.
Na początkowo sprawiał oto wrażenie bałaganu , jednak wszystko to działało całkiem sprawnie - cofające autobusy ledwo się mieściły pomiędzy innymi zaparkowanymi samochodami  - wydawało by się ze zaraz jeden się zderzy z drugim ruszającym , lecz zawsze w odpowiednim momencie pojawiał się jakiś człowiek który pokierował ruchem tak że bez szwanku mogły wyjechać obie maszyny , potem znikał , i przy następnej takiej sytuacji ktoś inny się znajdował pomagając kierowcom.
W końcu przyjechał nasz transport - jednak zaparkował gdzieś dalej i tylko Kinga usłyszała że to nasz , ja stałem na zewnątrz wypatrując go w rzędzie, a on przyjechał gdzieś na pobocze.
Koniec końców siedzieliśmy już w autobusie - jednak przypadło nam miejsce zaraz za środkowym wejściem gdzie przed naszym fotelem był lodówka i szafka z napojami - co trochę ograniczało nam wyciągniecie nóg - trudno jakoś to przeżyjemy 10 godzin.
Autobus całkiem nowoczesny - wygodne siedzenia- przed każdym fotelem mały monitorek wbudowany w oparcie - można było obejrzeć jakiś film, posłuchać muzyki itp .
Teoretycznie każdy z przewoźników się chwali że ma Wi-Fi na pokładzie, jechaliśmy 2 takimi autobusami, Wi-Fi faktycznie było ale i tak nie można było się połączyć z internetem ...
Po drodze mieliśmy 3 przystanki żeby rozprostować nogi, czy skorzystać z toalety.
Droga minęła w miarę szybko , dałem rade się przespać.
I w miejscu docelowym rozpoczynał się kolejny etap mojej podróży.























 https://picasaweb.google.com/110707170585295247140/JedwabnymSzlakiem2014ZKirgistanuDoTurcji?authuser=0&authkey=Gv1sRgCMa44eWewLHQjAE&feat=directlink

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz