sobota, 4 października 2014

Góry Tienszan

To już drugie pasmo górskie które odwiedziłem podczas mojej podróży: najpierw Pamir, teraz Tienszan.
Pogoda niestety nie pozwoliła nam na dalszy treking w górach, ciągle padało. Pojechaliśmy do miejscowości Jeti Oguz niedaleko Karakol -kiedyś to był kurort z 1932 r - jeśli się nie mylę. Wielki kompleks rozwalających się budynków, lata świetności dawno minęły. Teraz chodząc po parku można znaleźć pomniki z urwanymi rękoma, czy innymi częściami. W hotelu pani pamiętająca czasy powojenne stale pracuje na tym samym stanowisku. W wiosce kilka sklepików otwieranych dla turystów, po ulicy chodzą osiołki i kury, czasem przyjedzie samochód, babuszki przechodzą się w tylko sobie wiadomym kierunku. Życie toczy się powoli - z dnia na dzień. Zastanawialiśmy się czym się zajmują mieszkańcy tego miasteczka, Jeden jest strażnikiem na bramie do kurortu , ale chyba tylko pilnuje żeby owce i inne zwierzaki tu nie wchodziły. Jest poczta - ale ciągle widziałem że jest zamknięta. A co pozostali mieszkańcy robią???
Znaleźliśmy tani spartański nocleg żeby przeczekać złą pogodę.
Następnego dnia słońce wyszło z za chmur i mogliśmy wyruszyć na zwiedzanie okolicy - pobliskie skały nazwane: 7 byków - chociaż ja widziałem tam co najmniej 11  ;-) .
Potem poszliśmy wzdłuż rzeki do doliny kwiatów.
Wiosną może faktycznie można nazwać doliną kwiatów, jesienią podziwialiśmy złoto - żółte liście drzew, opuszczone pastwiska i jailo - jurty zamknięte na zimę.
Dzień wcześniej padał deszcz i w wyższych partiach gór pojawił się śnieg. Szczyty gór przyozdobione białą kołderką, poniżej rozpościerał się materac z żółtych drzew, niżej zielone lasy iglaste. W dolinie szemrze strumień cisza i spokój - zatrzymaliśmy się na chwilę i każdy z nas podziwiał w milczeniu widoki. Mnie po raz kolejny Kirgistan zaskoczył swym urokiem. Mógłbym tu spędzić kilka dni jednak niestety moja podróż chyliła się ku końcowi, trzeba będzie wracać - może kiedyś jeszcze uda mi się odwiedzić bajeczny Tienszan. Może latem, gdy wszystko będzie zielone, trawa soczysta, jurty pootwierane dla gości.
Każda pora roku ma swój urok - jesień - cisza, spokój, wzgórza ozdobione ciepłymi kolorami jesieni.
Szkoda było następnego dnia uciekać z tak malowniczego miejsca, pogoda pochmurna i deszczowa. Ze smutkiem patrzyłem przez szyby samochodu na oddalające się szczyty gór - tak samo jak wyjeżdżałem z Pamiru tak i teraz trudno było pogodzić się z tym że kończy się kolejny etap mojej krótkiej podróży. Minął miesiąc, a czuję się tak jakby to było zaledwie kilka dni. Zwłaszcza ostatnie dni minęły mi jak mrugnięcie oka. Góry Tienszan będą czekać na lepsze dni - czuję wielki niedosyt. Taki wielki ogrom, a mi udało się zobaczyć zaledwie maleńki ułamek tej ziemi - prawie nic.
Nie da się zatrzymać czasu, i zmienić przeszłości - może kiedyś uda mi się jeszcze tu raz przyjechać i pobyć dłużej.



































 https://picasaweb.google.com/110707170585295247140/JedwabnymSzlakiem2014JetiOguz?authuser=0&feat=directlink


W drodze do Biszkeku zatrzymaliśmy sie przy jeziorze gdzie na boisku odbywała się Kirgiska narodowa gra; połączenie rugby i polo - Ulak-Tartysch. Polega on na  podniesieniu z ziemi martwej kozy bez głowy i nóg i przeniesieniu do "bramki" przeciwnika .
Po drodze zajechaliśmy także zwiedzić wieżę Burana - budowlę z przed kilku wieków.
Był to kiedyś jeden z minaretów meczetu. pozostała tylko jedna wieża otoczona "kamiennymi babami" czyli kamiennymi nagrobkami. 
Dalej kolejny 3 etap mojej podróży - już blisko , za kilka dni.




























 https://picasaweb.google.com/110707170585295247140/JedwabnymSzlakiem2014PowrotDoBiszkeku?authuser=0&feat=directlink

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz