poniedziałek, 6 października 2014

Dogorywanie

Ależ mi smutno wyjeżdżać z tego miejsca, nawet niebo płacze nad Biszkekiem. Snuje się cały dzień po ulicach , próbuje złapać ostatki tego kraju. Pokręciłem się po bazarze, zaglądałem w różne zakamarki.
Przeszedłem się ulicami Kirgiskiej stolicy, ostatni raz próbowałem lepjoszek, samsy, marożenojich, i innych specjałów, ale ile można się najeść podczas kilku godzin, nie zjesz na zapas. Nie można na zapas napatrzyć się na ludzi na ulicy, i nawdychać świeżego górskiego powietrza.
Niestety.
Pozostaje niedosyt gór, przyjaznych ludzi.
Przypominam sobie jazdę marszrutkami - to była przygoda , gdy się jechało zatłoczonym vanem razem z miejscowymi. Czasem wieźli ze sobą kosze owoców, czasem kury, zawsze mieli jakieś tobołki. Kilka razy siedziałem na swym plecaku w przejściu , czasem klęczałem przy przednich drzwiach zajadając się ciepła ljepjoszką złapaną w biegu podczas przesiadki z jednego busa do drugiego.
Obrazy za oknem śmigały i zmieniały się jak w kalejdoskopie. Raz kolorowe góry, potem pola bawełny, przy drodze stragany z warzywami. Co raz mijaliśmy stada owiec, koni, krów czy kóz nieśpiesznie popędzane przez pastuszków na koniach czy osiołkach.
Krowa przechodząca jezdnię - nic nadzwyczajnego.
Obrazy jak z bajki - tu świat zatrzymał się wiele lat temu. Chyba nigdzie takich szukać w europie - może w Macedonii .
Przypominam sobie ludzi których spotykałem po drodze - zawsze mili, pomocni, czasem sami oferowali swą pomoc, częstowali ciastkami, owocami.
Będę tęsknił do tego , i do wielu innych rzeczy które przeżyłem , a które umknęły mi z głowy w tym momencie.
Siedzę już na lotnisku manas - rozpoczyna się kolejny etap podróży, czy także będzie tak ekscytujący jak pierwszy ?







 https://picasaweb.google.com/110707170585295247140/JedwabnymSzlakiem2014BiszkekPowrot?authuser=0&feat=directlink

1 komentarz:

  1. Na pewno ! Powodzenia (気をつけて / kiotsukete jak mowia Japonczycy)

    OdpowiedzUsuń