piątek, 20 listopada 2015

Lukla

Do Katmandu dotarliśmy ok 15 czasu lokalnego, Lotnisko całkiem inne niż te Europejskie. Ludzie przechodzą przez bramki do wykrywania metali, alarm piszczy i nikt nie zwraca uwagi, kontrola tylko tak na pokaz. W środku kłębi się tłum zdezorientowanych przyjezdnych. Po około godzinie pojawiają się nasze bagaże. Wychodzimy na zewnątrz, po krótkich negocjacjach z tubylcami znaleźliśmy taxi do miasta za 5 dolarów. Wszyscy tłumaczyli że wysoka cena spowodowana jest kryzysem.
Zawiózł nas do agencji gdzie kupiliśmy bilety na następny dzień do Lukli za 165 dolarów.
Nocleg w Secret Garden guesthouse.
Katmandu szare zadymione miasto, dookoła roznosi się zapach dymu drzewnego.
Z suchej ziemi unosi się szary kurz.
Szybko zapada zmierzch. Na ulicach brak latarni, tylko z pobliskich sklepów światło oświetla ciemność.
Zachodzimy do jakiejś knajpki zjeść kolacje. Pierożki momo, sałatkę nepalską i piwo Everest.
Po ciemnych ulicach szwędaja się bezpańskie psy.
Późnym wieczorem wracamy do naszego noclegu.
Przepakowujemy rzeczy które będą potrzebne na treking.
Limit bagażu wynosi 15 kg. Odkładamy w depozyt zbędne rzeczy.


Kathmandu




 https://picasaweb.google.com/110707170585295247140/Nepal2015Kathmandu?authuser=0&feat=directlink

Po krótkiej nocy wstajesz po 4 żeby dojechać na lotnisko na 5.  O 6 mamy wylot terminalu domowego.
Terminal wygląda jak opuszczona wielka hala, surowe ściany i beton na podłodze. Pod ścianą ustawionych jest kilka stoisk różnych przewoźników. Przed wejściem kłębi się tłum pasażerów.
Kontrola bagaży wygląda śmiesznie,  każdy rzuca swój bagaż na taśmę, byle szybciej. Obsługa nawet nie przygląda się co jest w bagażach. Dostajemy bilety na wadze kładziemy swoje plecaki. Dość rygorystycznie podchodzą do wagi.
Potem przechodzimy kontrolę osobistą. Przypomniałem że mam scyzoryk w saszetki. Dookoła jest chaos. Mogłem się cofnąć do naszych bagaży i wrzucić victorinoxa do bagażu głównego.
Następnie oczekiwanie w poczekalni.
Po jakimś czasie zaczynają wywoływać pasażerów do poszczególnych lotów. W końcu nasz numer lotu zostaje ogłoszony przez głośniki.
Wsiadam do rozklekotanego busa z otwartymi oknami i drzwiami.
Jedziemy wzdłuż pasuje na którym ustawione są małe dwusilnikowe samoloty.
Dojeżdżamy do naszego dorniera.
Akurat wschodzi słońce czerwoną kulą. Co kilka minut w niebo unosi się mały samolocie.
W końcu i my wsiadam.
Połowa samolotu jest wypełniona towarem, jajkami, piwem i innymi pakunkami.
Pani stewardessa częstsze nas cukierki i wręcza każdemu pęczek waty do zatkania uszu. Szybko objaśnia podstawowe zasady bezpieczeństwa.  Zapinamy pasy i po chwili szybko kołujemy na pas startowy. Silniki maszyny z 88 roku pracują na najwyższych obrotach, cały samolot się trzęsie,  wreszcie pilot zwalnia hamulce i po kilkunastu sekundach unosimy się w powietrze.
Fajne uczucie siedzieć w takim małym samolociku.
Lot do Lukli trwa 25 minut. Po prawej widać wysokie, białe szczyty Himalajów.
Po niedługim czasie zwalniamy i przed nami ukazuje się króliczki pas startowy lotniska w Lukli.
W bocznych okienkach zbocza gór szybko się przybliżają i po chwili koła samolotu dotykają londowiska. Pas startowy jest pochylony pod znacznym kontem, tak że lądują samolot wspina się pod górkę tracąc prędkość.
To trwało naprawdę moment, samolot zawrócił i ustawił się z boku pod hangarem.
Wysiadka, zaraz na wózkach przytoczyli nasze bagaże.
Szybko minął lot pośród wysokich szczytów.













Wzięliśmy nasze plecaki i ruszyliśmy szlakiem przez Luklę w stronę Narazie Bazar.
Zaszliśmy na śniadanie, dokupiliśmy potrzebne produkty i w drogę.
Dzisiaj trasa nie była długa, około 3-4 godzin do Phakding - wioska na trasie do Everest Camp.
Co raz mijali nas szerpowie z wielkimi koszami na plecach wynoszący towar na górę. Niektórzy nieśli płachty blachy falistej do budowy domów, inni znosili bagaże z gór.
Trasa prowadziła wzdłuż rzeki. Kilka razy przechodziliśmy przewieszone mosty nad wzburzoną wodą. Około 14 doszliśmy do naszej wioski. Wzięliśmy nocleg w Buddha Lodge, gdzie przypadkowo spotkaliśmy szerpę który już 6 razy był na Mont Evereście, i występował także w dokumentalnym filmie Everest.
Noc zapowiadała się zimna a to dopiero 2600m,  co będzie wyżej?  Strach pomyśleć.













https://picasaweb.google.com/110707170585295247140/Nepal2015LuklaNamcheBazar?authuser=0&feat=directlink

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz