No i niestety, a może stety ruszyłem dalej w drogę. Opuściłem malowniczy Kirgistan, wsiadłem w samolot w Biszkeku i po 5,5 godzinach lotu wylądowałem w Istambule.
Lot trochę się dłużył. Po nocy spędzonej na lotniskowych ławkach zdrzemnąłem się zaraz po starcie. Obudziłem się jakoś po dwóch godzinach gdy byliśmy nad morzem Aralskim. Morzem albo jego pozostałościami - bo jak wiadomo z wielkiego morza pozostało niewiele. Nie będę kłamał ile wyschło w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat, ale wujek google może Ci pomóc.
A więc nad horyzontem coś czerwieniało, ziemia pod nami była jeszcze nie oświetlona, obudziłem się i na monitorze zobaczyłem że właśnie nadlatujemy nad morze Aralskie. To moje kolejne marzenie , więc chciałem zobaczyć jak wygląda z góry.
Pod nami rozciągały się różnokolorowe pola i wstęgi piasków. Po chwili nadlecieliśmy nad pozostałości morza , niestety morze było kiedyś teraz było widać prawie jeden brzeg z drugiego. W ciemnościach niestety nie mogłem dostrzec szczegółów.
Nie dałem rady już usnąć i obserwowałem ziemię pod nami. Potem morze Kaspijskie, dalej nadlecieliśmy nad Kaukaz który z utęsknieniem wypatrywałem.
Po prawej stronie pojawiły się pierwsze szczyty wynurzające się z chmur, potem kolejne wyższe partie Kaukaskich szczytów. Słońce już częściowo oświetlało wierzchołki gór - od razu przypomniała mi się wspinaczka na Kazbek w 2011r.
Niedługo potem pojawiły się także inne szczyty - między innymi to był Kazbek także - wystający ponad inne wierzchołki.
Dalej pod skrzydłem wyłonił się Elbrus ze swoimi charakterystycznymi dwoma wierzchołkami. Choć byliśmy już od niego dość daleko to jednak robił wrażenie, i widać było że jest najwyższą górą Kaukazu. Widziałem go w okienku samolotu jeszcze przez długi czas nawet gdy lecieliśmy już nad morzem czarnym.
Niedługo potem byliśmy już nad Istambułem i samolot przygotowywał się do lądowania krążąc nad poszarpanym brzegiem morza.
Lądowanie bez emocji, potem długa kolejka do kontroli paszportowej.
Stojąc w kolejce ujrzałem Kingę machającą do mnie zza kiosków celników.
Kontrola potrwała jeszcze kilkanaście minut, po czym w końcu przeszedłem bramki i mogłem w końcu zobaczyć się od ponad miesiąca z Kingą. Niby miesiąc, a tak się czułem jakby to było kilka dni
- Czas za szybko leciał. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, przepakowaliśmy plecaki zjedliśmy przywiezione smakołyki z Kirgistanu, i pora było wyruszać już na Turecką ziemię.
https://picasaweb.google.com/110707170585295247140/JedwabnymSzlakiem2014ZKirgistanuDoTurcji?authuser=0&authkey=Gv1sRgCMa44eWewLHQjAE&feat=directlink
Lot trochę się dłużył. Po nocy spędzonej na lotniskowych ławkach zdrzemnąłem się zaraz po starcie. Obudziłem się jakoś po dwóch godzinach gdy byliśmy nad morzem Aralskim. Morzem albo jego pozostałościami - bo jak wiadomo z wielkiego morza pozostało niewiele. Nie będę kłamał ile wyschło w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat, ale wujek google może Ci pomóc.
A więc nad horyzontem coś czerwieniało, ziemia pod nami była jeszcze nie oświetlona, obudziłem się i na monitorze zobaczyłem że właśnie nadlatujemy nad morze Aralskie. To moje kolejne marzenie , więc chciałem zobaczyć jak wygląda z góry.
Pod nami rozciągały się różnokolorowe pola i wstęgi piasków. Po chwili nadlecieliśmy nad pozostałości morza , niestety morze było kiedyś teraz było widać prawie jeden brzeg z drugiego. W ciemnościach niestety nie mogłem dostrzec szczegółów.
Nie dałem rady już usnąć i obserwowałem ziemię pod nami. Potem morze Kaspijskie, dalej nadlecieliśmy nad Kaukaz który z utęsknieniem wypatrywałem.
Po prawej stronie pojawiły się pierwsze szczyty wynurzające się z chmur, potem kolejne wyższe partie Kaukaskich szczytów. Słońce już częściowo oświetlało wierzchołki gór - od razu przypomniała mi się wspinaczka na Kazbek w 2011r.
Niedługo potem pojawiły się także inne szczyty - między innymi to był Kazbek także - wystający ponad inne wierzchołki.
Dalej pod skrzydłem wyłonił się Elbrus ze swoimi charakterystycznymi dwoma wierzchołkami. Choć byliśmy już od niego dość daleko to jednak robił wrażenie, i widać było że jest najwyższą górą Kaukazu. Widziałem go w okienku samolotu jeszcze przez długi czas nawet gdy lecieliśmy już nad morzem czarnym.
Niedługo potem byliśmy już nad Istambułem i samolot przygotowywał się do lądowania krążąc nad poszarpanym brzegiem morza.
Lądowanie bez emocji, potem długa kolejka do kontroli paszportowej.
Stojąc w kolejce ujrzałem Kingę machającą do mnie zza kiosków celników.
Kontrola potrwała jeszcze kilkanaście minut, po czym w końcu przeszedłem bramki i mogłem w końcu zobaczyć się od ponad miesiąca z Kingą. Niby miesiąc, a tak się czułem jakby to było kilka dni
- Czas za szybko leciał. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, przepakowaliśmy plecaki zjedliśmy przywiezione smakołyki z Kirgistanu, i pora było wyruszać już na Turecką ziemię.
Morze Aralskie - a raczej to co z morza zostało |
Karakuduk złoża naftowe |
Góry Kaukazu |
Kazbek |
Elbrus |
https://picasaweb.google.com/110707170585295247140/JedwabnymSzlakiem2014ZKirgistanuDoTurcji?authuser=0&authkey=Gv1sRgCMa44eWewLHQjAE&feat=directlink
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz